Recenzja filmu

DNA (2020)
Maïwenn
Fanny Ardant
Louis Garrel

Odkryć siebie

Maïwenn w swoim najnowszym filmie zabiera widzów na wyprawę, której celem jest odkrycie własnej tożsamości. Swą opowieść zbudowała na klasycznym schemacie dramatu rodzinnego. Wielopokoleniowy,
Odkryć siebie
Maïwenn w swoim najnowszym filmie zabiera widzów na wyprawę, której celem jest odkrycie własnej tożsamości. Swą opowieść zbudowała na klasycznym schemacie dramatu rodzinnego. Wielopokoleniowy, wieloetniczny klan jest dla niej pretekstem do badania jednostkowego "Ja", indywidualnego poczucia przynależności, które nierozerwalnie związana jest z decyzjami przodków.

Punktem wyjścia jest postać Emira Fellaha. To algierski komunista, który przed laty musiał uciekać z ojczyzny i swoim domem uczynił Francję. W pierwszych scenach widzimy go w otoczeniu licznej rodziny: dzieci i wnuków. On sam jest tylko echem, kolejną ofiarą choroby Alzheimera. Jego pamięcią są właśnie bliscy. Jednak każde z nich widzi i interpretuje postać Emira inaczej, co boleśnie da o sobie znać, kiedy ten umrze i rodzina zostanie zmuszona do podjęcia istotnych decyzji w sprawie pochówku.

Widzowie najwięcej czasu spędzą z Neige, wnuczką Emira. Gra ją sama reżyserka. Jest to kobieta, która wydaje się być dzieckiem nostalgii dziadka za porzuconą Algierią. Kiedy Emir umiera, Neige trafia w egzystencjalną pustkę. Dziadek był filarem jej tożsamości. Jego brak oznacza brak oparcia. Bohaterka musi określić, co jest jej dziedzictwem i - w konsekwencji - kim jest. A to nie takie proste, kiedy zdradza ją jej własne, nie do końca arabskie pochodzenie (na przykład po ojcu odziedziczyła błękitne oczy, które maskuje soczewkami). "DNA" to studium jej zagubienia, z którego może wyjść jako ukształtowana jednostka mająca swoje miejsce na ziemi... pod warunkiem, że przetrwa chaos i ból, jakim jest utrata dziadka.

Maïwenn jest mistrzynią w tworzeniu małych, niezwykle intymnych scen, w których bohaterowie odsłaniają się i pokazują surowe, intensywne emocje. To na przykład rozmowa Neige z matką, w której jest miłość, ból i egzystencjalna przepaść nie do zasypania. W pełnej krasie widzimy tu, jakim gordyjskim węzłem bywa ludzkie życie, jak nasze intencje są wypaczane poprzez ich niezrozumienie. Oto matka, która chciała wzmocnić swoje dziecko, by nie doświadczyło jej bólu i cierpienia. Oto córka, która, nie znając motywacji matki, odebrała jej zachowania jako atak i odrzucenie, co odcisnęło na jej relacji z rodzicielką niemożliwe do zatarcia piętno. Maïwenn pokazuje to bez cienia sztuczności.

Takich perełek mamy w "DNA" całkiem sporo. To one w dużej mierze czynią ten film wyjątkowym. Niestety są również źródłem słabości. Maïwenn stworzyła całą masę interesujących postaci o skomplikowanych, niejednoznacznych charakterach. I początkowo opowiada ich historię tak, jakby wszyscy byli równoprawnymi bohaterami. Przez dłuższy czas Neige pozostaje w cieniu, a na pierwszym planie jest grany przez Dylana Roberta Kevin. Można więc odnieść wrażenie, że "DNA" będzie portretem zbiorowym. Kiedy z czasem postać Neige zaczyna zagarniać coraz więcej ekranowej przestrzeni dla siebie, ci, których zainteresował Kevin, Ali i inni członkowie barwnego rodu, w naturalny sposób poczują się rozczarowani. Oto fascynujące postacie zostały relegowane do roli statystów w cudzej historii. Na szczęście losy Neige są zaprezentowane w na tyle atrakcyjny filmowo sposób, że reżyserce łatwo wybaczyć to pierwotne zwodzenie. Z kina wyjdziemy bowiem z przeświadczeniem, że oto dzięki Maïwenn dotknęliśmy prawdziwego życia.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones